S z c z y t n i k i  i  Ś w i ą t n i k i  D o l n e

w  par.  Brzezie k. Wieliczki

                  

 

 Jan  Kracik "ŚWIĄTNICY  KATEDRY  KRAKOWSKIEJ"

 [wybrane fragmenty dotyczące wsi : Szczytniki, Świątniki Dolne, Trąbki]

 

 Do nielicznej kategorii ludności służebnej, jakie przetrwały po przeobrażeniach ustroju wczesnofeudalnego w XIII - XIV wieku, 

 należeli świątnicy. Dziedziczne użytkowanie ziemi, na której ich osadzono, odrabiali obsługując budowle sakralne [1].

 Skromna literatura przedmiotu nie pozwala ustalić istotnych spraw : co działo się z dawnymi swobodami tych służebników

 (ulgi w świadczeniach dominialnych i publicznych) w warunkach rosnącej renty feudalnej ?

 Jak kształtowały się relacje między kościelną zwierzchnością ziemską a jej nietypowymi poddanymi ?

 Jaka była ich świadomość społeczna ?

 Niewiadome zachęcają do podjęcia tematu, lokalizację uzasadnia dymensja grupy (4 wsie) oraz dobry stan źródeł.

   Pierwszy datowany przekaz [2] o ministeriałach wawelskiej katedry pochodzi z 18 XII 1261 r., kiedy to Bolesław Wstydliwy 

 nadał temu kościołowi s o r t e s   r u s t i c o r u m   s u o r u m  w Brzeziu i Szczytnikach, zaznaczając w arendzie chęć 

 położenia kresu granicznym sporom poddanych książęcych i świątników [3]. Inną wieś Trąbki [4], kupił w r. 1303 bp Jan 

 Muskata za 27 1/2 grzywien srebra, a kapituła nabyła Świątniki [5] w 1407 r. za 50 grzywien [6].

 Pełny wykaz służebnych osad katedry wraz z ich powinnościami podał dopiero Długosz.

 Były to wsie :

 Szczytniki - 16 kmieci i karczmarz zagrodnik,

 Świątniki - 14 różnej wielkości gospodarstw chłopskich,

 Górki [7] - 12 kmieci i Trąbki - 5 kmieci.

 Nadto 2 kmieci - świątników mieszkało w Opatkowicach [8] należących w większej części do klasztoru tynieckiego [9].

 Zbiorowym obowiązkiem gromad było cotygodniowe wysyłanie do posług w katedrze 4, a na większe święta

 (Boże Narodzenie, Wielkanoc, Zesłanie Ducha Św., św. Michała, św. Stanisława) wraz z oktawami - 9 ludzi.

 Ich zadaniem było przede wszystkim dzienne i nocne stróżowanie [10], ważne dla bogatej w argenterię i tłumnie

 uczęszczanej stołecznej katedry ; następnie - dzwonienie, otwieranie, zamykanie, sprzątanie kościoła i jego obejścia,

 czasem chodzenie na posyłki [11]. Były to więc funkcje służby kościelnej [12], połączone ze stróżą [13].

 Kapituła nie zawsze była zadowolona z posług świątników, którzy wyręczali się niekiedy nieletnimi chłopcami lub wynajętymi 

 włóczęgami, na czym "cierpiało" dzwonienie czy bezpieczeństwo utensyliów kościelnych.

 Wydawano ordynacje (1544, 1556, 1586) o osobistym odbywaniu służby [14].

 Mimo to zdarzało się, że ginęły niedopilnowane sprzęty (np. w 1619 r. srebrne ampułki, kropidło, obrus itp.), pieniądze

 ze skarbony (1617), czy - wcześniej - podkradany przez świątników wosk. Zarządzano śledztwo, niedbałym stróżom 

 nakazywano restytucję czy, jak w ostatnim wypadku, grożono chłostą [15].

 Kiedy w 1640 r. zginęła m. in. tablica z 40 wotami, kanonicy poleciwszy naprawienie szkody, ułożyli projekt zmiany systemu 

 pracy świątników : mieszkańcy Świątnik, Szczytnik, Górek i Trąbek wybiorą 6 odpowiednich mężczyzn i na św. Jana 

 Chrzciciela przedstawią ich kapitule, a ci po złożeniu przysięgi na wierność będą strzec katedry w ciągu całego roku [16].

 Realizacja projektu została odłożona z powodu jakichś przeszkód, prawdopodobnie wskutek zrozumiałego oporu samych 

 służebników i z racji nieobecności prałata - kustosza, którego jurysdykcji świątnicy podlegali - zarówno co do posług 

 kościelnych jak i w całym zakresie patrymonialnego poddaństwa [17].

 Próbę wprowadzenia rocznej służby świątników powtórzono jeszcze w 1739 r. Orzekłszy nieokrzesane maniery,

 nieznajomość obowiązków, a także niedbałe pilnowanie katedralnej własności i skłonność do kradzieży u posyłanych

 przez gromady hebdomadariuszy, kapituła poleciła wioskom wyznaczać kandydatów do rocznej pracy [18].

 Rozporządzenie to podjęte w trakcie ostrej walki gromad z kustoszem, o czym niżej, nie weszło na stałe w życie [19].

 Tygodniowa zaledwie odpowiedzialność oderwanych od roli i gospodarstwa chłopów strzegących katedry, utrudniała 

 utrzymanie w niej porządku [20].

 Nadto kończąca dyżur grupa nierzadko spieszyła do domów po niedzielnych nabożeństwach nie czekając

 na popołudniowe przybycie kolejnej zmiany. W wypadku, gdy zginęła wtedy jakaś rzecz - jedni obwiniali drugich.

 W r. 1698, po kradzieży kilku srebrnych świeczników, nakazano, aby zmiennicy przychodzili już przed południem w sobotę 

 [21].

 Reprezentacyjny charakter katedry kontrastował z niedbałością chłopskiego stroju świątników, toteż kardynał Jerzy Radziwiłł 

 polecił im w trakcie swej wizytacji w 1596 r. nosić ubiór różny od świeckiego oraz ... tonsurę [22]. Tę próbę upodobnienia 

 katedralnej służby kościelnej do klechów zrealizowano częściowo dopiero po wieloletnim napominaniu świątników

 przez kapitułę, która obciążała ich kosztami owych służbowych uniformów egzekwując należność od gromad [23].

 Przedmiotem najostrzejszych kontrowersji świątników i ich zwierzchności nie były jednak kościelne powinności służebne,

 lecz rustykalne uprawnienia i obowiązki.

 Chłopska samoobrona przed narzucaniem pańszczyzny i podwyższaniem danin - temat pozornie wyeksploatowany

 przez historiografię - posiada jeszcze wiele niedoczytanych kart. Dotyczą one nie tylko faktografii, ile prawidłowości

 rządzących społeczną aktywnością chłopstwa [24]. Należy tu m. in. element świadomości zbiorowej - samookreślenie grupy 

 wyznaczone poczuciem wspólnoty losu i solidarnością wystąpień z towarzyszącą im a uznawaną motywacją

 oraz funkcjonowanie systemu walki.

 Praca w katedrze była niemałym ciężarem : 4 ludzi co tydzień, a przez 5 tygodni w roku - 9, dawało łącznie ponad miesiąc

 na każdego z 50 - tylu ich bylo w połowie X V w. - kmieci. Ciągły charakter służby i odległość od Krakowa (7, 13, 18 i 26 km) 

 uniemożliwiały hebdomadariuszom jakąkolwiek pracę we własnym gospodarstwie.

 Oprócz posług kościelnych wioski świątników oddawały swemu zwierzchnikowi, tj. kustoszowi kapitulnemu,

 czynsz pieniężny :

 Świątniki : 14 gospodarstw kmiecych, łączny czynsz - 10 grzywien, 3 wiard. 7 gr 1 kw.

 Szczytniki : 17 gospodarstw kmiecych, łączny czynsz - 10 grzywien, 2 j.w.

 karczma : 1 gospodarstwo kmiece, łączny czynsz - 1 grzywna

 Górki : 12 gospodarstw kmiecych, łączny czynsz - 5 grzywien

 Trąbki : 5 gospodarstw kmiecych, łączny czynsz - 3 grzywny 3 j.w. kapituły, wszyscy świątnicy ze Szczytnik i Swiątnik

 (prócz 4 zwanych Krzeczkami) z ról chłopskich i dworskich, 2 wiosek szlacheckich - Kokotowa i Śledziejowic

 (obie w parafii Wieliczka) - w zbożu i konopiach (walor - 8 grzywien) dostawianych podwodami płatników.

 Podobnie świątnicy z Górek i Trąbek oraz szczytniccy Krzeczkowie otrzymywali dziesięcinę wartości czterech grzywien

 z Czyżowa koło Świątnik [27].

 Zarówno typ pracy jak i wysokość oraz charakter dochodów stawiały świątników wysoko w wiejskiej hierarchii, a w okresie 

 zaprowadzenia gospodarki folwarczno - pańszczyźnianej dystans między tą chłopską "arystokracją" wyrosłą z niewolnych 

 służebników a poddanymi okolicznych gromad zaczął się zwiększać

 Opatkowice : 2 gospodarstwa kmiece, łączny czynsz - 1 grzywna.

 Świątnicy wolni byli od poradlnego, danin w naturze i robocizn folwarcznych. Dziesięcinę dawano jedynie z kilku ról

 w Świątnikach (wartość 5 grzywien) i Szczytnikach ; w Górkach oddawano proboszczowi własnej parafii w Mogilanach

 po miarze owsa [25].

 Uprawa ziemi nie stanowiła jedynego źródła utrzymania wawelskich ministeriałów. Oprócz minimalnego udziału w dochodach

 z niektórych fundacji i ofertoriów otrzymywali podzwonne : 1 wiardunek, gdy zmarł któryś z licznych duchownych

 katedralnych, 1/2 - 1 grzywny, gdy dzwonili obcemu [26]. Ważniejszymi prestiżowo były wpływy z dziesięciny.

 Pobierali ją, z nadań biskupów  [28]. Dochody natomiast kustosza w relacji do rosnącej sumy świadczeń

 poddanych w innych dobrach - przy ogólnym spadku realnej wartości czynszu pieniężnego - malały.

 W ten sposób zarzewie wielowiekowej walki świątników ze swoim panem - bylo gotowe.

 W 1475 r. kapituła rozpatrywała spór kustosza z mieszkańcami Świątnik i Szczytnik w sprawie 

 a g r o r u m   p r a e d i a l i u m  w tej ostatniej wsi [29].

 Pod nieobecność 10 pozwanych imiennie kmieci (prawdopodobnie wskutek przyspieszenia terminu o 1 dzień)

 zatwierdzono nieznaną bliżej treść pisma przedłożonego przez prałata [30].

 W r. 1490 przedmiotem kolejnego zatargu stały się w Górkach las i stawy rybne. Chłopi bronili swego prawa do ich używania,

 przedstawili jakiś przywilej księcia Bolesława i powołali się na inne dokumenty przechowywane, jak twierdzili, przez kapitułę.

 Kustosz Jan Szebieński [31] nie przeczył stanowi faktycznemu, tj., że jego poprzednicy pobierali jedynie czynsz, zaś prawo  

 swe uzasadniał zwyczajem wsi sąsiednich i całego kraju (heredes [...] habent censum et usum silvarum) oraz świeżo 

 poniesionymi wydatkami na obronę granic tychże lasów w sporach z okolicznymi dziedzicami. Sąd złożony z przedstawicieli 

 kapituły, właściciela sąsiedniego Sieprawia i sędziego grodzkiego po orzeczeniu, że przywilej nie służy świątnikom, udzielił 

 odroczenia do 2 tygodni dla komunikacji wspomnianych dokumentów, wyznaczając na pewien czas limity wycinania

 drzewa pod karą 10 grzywien.

 W obiecanym terminie, 4 XI 1490 r., sprawa, pomimo protestów kustosza, uległa kolejnemu zawieszeniu przez kapitułę 

 generalną (2 II 1491 r.), zapewne w oczekiwaniu postępowania pojednawczego [32].

 Cały przewód wykazał więc silną jeszcze pozycję świątników.

 Rzeczywista batalia o folwark rozpoczęła się w drugiej połowie XVI w. Przedsiębiorczy kustosz Marcin Izdbieński [33] dążył

 do stworzenia własnego gospodarstwa folwarcznego w Szczytnikach zajmując gromadzkie pastwiska i łąki, karczując

 zarośla, aby powiększyć areał uprawny.

 Kapituła poparła w 1566 r. skarżących się świątników nawołując prałata do łagodniejszego postępowania [34].

 Izdbieński awansował w 1571 r. na scholasterię, a kustodię objął po nim Wojciech Brodziński [35],

 który starania poprzednika podjął z całą bezwzględnością.

 Świątnicy zmuszani do pańszczyzny odwołali się w 1574 r. do bpa Franciszka Krasińskiego. Ten uznawszy teoretycznie ich 

 wolności, powołał się jednak na fakt, iż "kustosz broni ich i sądzi" [36], a podkreśliwszy ogólny wzrost powinności poddanych

 w kraju, wyznaczył powodom 15 dni pańszczyzny w roku, rozdzielając je na poszczególne prace polowe [37].

 Egzekucję tego wyroku, wydanego w okresie pilnych prac wiosennych (28 IV 1574 r.), prowadził Brodziński przy użyciu 

 najostrzejszych środków. Opierających się chłopów więził w Krakowie [38], a jednego z nich zakutego w kajdany odesłał 

 wozem do cięższego więzienia w zamku czorsztyńskim.

 Kapituła wystąpiła w obronie chłopów i to nie tylko podwładnych kustosza.

 Na posiedzeniu w dniu 11 Vi 1574 r. kanonicy pod nieobecność Brodzińskiego ocenili, że w dobrach kapitulnych, tak 

 prebendalnych jak prestymonialnych [39] rośnie ucisk chłopów, surowość kar przewyższa wykroczenia, czemu winni są 

 zarówno oficjaliści jak i sami beneficjanci. Wezwawszy do lepszego traktowania poddanych polecono ustanawianie po wsiach 

 sądów gajonych z udziałem prawnika względnie, w wypadku osobistego przewodniczenia rokom, określenia stałego wymiaru 

 kar. Zamiarowi zapobieżenia arbitralności wyroków towarzyszył protest przeciw zamykaniu poddanych kościelnych

 w publicznym więzieniu [40].

 Motywy powzięcia takiej uchwały zostały doskonale udokumentowane : chodziło o to, aby "querellis eiusmodi et odiis 

 hominum atque obmurmurationibus viam praecludere". Szemrał zaś nie byle kto, bo świątnicy zrobili najlepszą

 reklamę sprawie chłopskiej skarżąc się przed magnatami, nachodząc króla Henryka,

 płacząc przed Anną Jagiellonką - o co było im łatwo z racji pełnionych pod bokiem dworu obowiązków.

 W sytuacji napiętych stosunków wyznaniowych odium spadało nie tylko na kustosza, ale na ogół kanoników i całe 

 duchowieństwo, co zresztą akta kapituły stwierdzają wprost.

 Najbardziej przykre wrażenie zrobiło wywiezienie do Czorsztyna owego skutego świątnika, które odbyło się na oczach części 

 kapituły przy akompaniamencie krzyków i lamentów poszkodowanego oraz złorzeczeniu licznie zebranych świadków zajścia. 

 Aresztant uciekł w drodze, zaś 16 VII 1574 r. kapituła zadowoliła się przysięgą Brodzińskiego, że nie zna miejsca pobytu 

 świątnika i nie będzie się mścił na jego krewnych. Za karę zawieszono kustosza na miesiąc w dochodach z dystrybucji 

 codziennych i prawie uczestniczenia w posiedzeniach, lecz spokojne przyjęcie "wyroku" przez okrutnika spowodowało 

 zwolnienie go od symbolicznej kary w ciagu kilku dni [41].

 Upokorzony prałat, szlachcic i były żołnierz, nie zamierzał ustąpić i wobec ciągłego odmawiania pańszczyzny

 przez świątników wniósł przed biskupa sprawę o wykonanie kwietniowego dekretu oskarżając nadto poddanych "iż ról sobie 

 przykopawszy więcej ich mają ponad swe starodawne zasadzenie" [42].

 Krasiński wysłał do Szczytnik komisję, zasięgnął rady swego otoczenia i kapituły, a po tych zrozumiałych ostrożnościach

 ferował 16 VIII 1575 r. wyrok korygujący poprzedni, aby - jak twierdził - "niejakie pofolgowanie tym świątnikom w tej robocie

 i posłudze uczynić". Niewielki folwark szczytnicki winni obrobić od orki aż po zwózkę zbóż mieszkańcy Świątnik, Szczytnik

 i Trąbek, a ci z Górek - kosić i grabić łąkę kustosza w Opatkowicach.

 Pracą sami się podzielą według wielkości swych ról. Prałat ma prawo usuwać opornych w ciągu 2 tygodni i zajmować pustkę 

 kim innym, a do momentu znalezienia następcy wynajmować chłopa do posług w katedrze [43].

 Zamiana pańszczyzny wymierzanej w skali rocznej na rodzaj zbiorowej jutrzyny, jeśli rzeczywiście był "pofolgowaniem" ilości 

 zbędnych dla małego folwarku dni roboczych, stanowiła faktycznie pogorszenie sytuacji chłopów przerzucając na gromadę

 obowiązek egzekwowania powinności od poszczególnych gospodarzy, a kustoszowi pozostawiając wolną rękę w rugowaniu 

 nieuległych. Narzucenie zbiorowej odpowiedzialności wzmogło chłopską solidarność.

 Odmawianie wykonywania pańszczyzny i zażalenia zanoszone przez świątników do króla poprzedziły próbę uzyskania 

 poparcia u nowego biskupa Piotra Myszkowskiego.

 Ten jednak 11 II 1583 r. odrzucił suplikę, potwierdził ordynacje poprzednika, a za skargi u króla "skarać rozkazać raczył

 " świątników "powrozem albo siedzeniem słusznym ks. kustoszowi" [44].

 Chłopi wysłuchali w milczeniu kolejnego dekretu - "jedno się kłaniali a brody pomuskowali" - pozostała nadal nie rozwiązana 

 sprawa wyegzekwowania ordynacji : siłą czy perswazją. Indagowany przez kapitułę biskup radził najpierw to drugie ;

  uznawał i ostre represje w razie oporu, lecz przypomniawszy niedawne krwawe zajścia na tle buntów chłopskich w dobrach 

 opata tynieckiego i mniszek zwierzynieckich - zalecał umiar : a tak "to ferum et indomitum animal będziecie waszmościowie 

 mogli uglaskać" [45]. Za takim stanowiskiem przemawiały i inne powody.

 Najprawdopodobniej w trakcie wymuszania powinności przez Brodzińskiego, na początku maja, miały miejsce zajścia,

 w których jeden z poddanych kustosza został zabity a drugi ranny. Interweniował sam nuncjusz Bolognetti

 pisząc 11 V do bpa Myszkowskiego, że wypadek ten może posłużyć się szlacheckiej walce z uprawnieniami duchowieństwa 

 (potendo si dire che esso clero tenga verso gl,altri maniere simili).

 Oburzoną opinię radził Włoch uspokoić szybkim zwołaniem sądu i energicznym śledztwem, zaś jeśli kustosz był niewinny

 - wyrok nie będzie skazujący [46]. Nie wiadomo dlaczego Myszkowski nie skorzystał z rady dyplomaty, zaś inne źródła

 milczą o incydencie, niemniej wydarzenia te nie pozostały zapewne bez wpływu na zachęcenie kapituły do ugłaskania

 chłopów.

 Tymczasem świątnicy nie tylko nie wyruszali na nieobsiane pole folwarczne, ale, jak dawniej, szukali protekcji "uciekając się

 pod obronę do wszelkich stanów i przedniejszych osób, skarżąc na ks. kustosza, na ostatek porzucając klucze kościelne

 i opuściwszy kościół przez czas niemały służby kościelnej omieszkiwając z niemałą osławą tego kościoła zacnego  

 krakowskiego" [47].

 Bierny opór świątników połączony z rodzajem strajku oraz wymagania polityki społecznej władz kościelnych wobec chłopów 

 doprowadziły do korzystnego dla poddanych kustosza kompromisu. 7 X 1583 r. antagoniści zawarli ugodę wobec

 całej kapituły :

 Brodziński odstępuje folwark szczytnicki mieszkańcom Szczytnik i Świątnik, zostawia tylko na swoje potrzeby wolny plac

 z ogrodem, browar i sadzawki [48]. Przyszli użytkownicy gruntów folwarcznych dadzą kustoszowi oprócz dawnego, nowy 

 czynsz roczny w wysokości 30 złp oraz 20 korcy owsa miary kazimierskiej i 20 kapłonów.

 Folwarczna robocizna wsi Trąbki została zamieniona

 na 10 złp, a Górek - 10 złp, 8 korcy owsa i 8 kapłonów [49]. Wszystko to należy dostawić każdorazowemu kustoszowi

 na św. Marcina (11 XI ) licząc od przyszłego roku. Szkody poniesione przez Brodzińskiego w wyniku nieobsiania ról 

 folwarcznych i straty chłopów karanych za to zajmowaniem ich plonów przez kustosza wzajemnie anulowano [50].

 Ten ostatni epizod zamykał etap walki dwóch pokoleń świątników i jakkolwiek kończył się on podwyższeniem powinności,

 to jednak ich czynszowy charakter należy uznać za wygraną na tle ogólnej sytuacji chłopów w kraju [51].

 Umożliwił to nie tylko wytrwały opór, sytuacja społeczno - religijna, ale także w znacznej mierze typ pracy służebnej [52].

 Stabilizacja wymiaru powinności wsi świątniczych trwała z górą półtora stulecia. W XVII w. służebnicy katedralni musieli 

 wszakże bronić innych swoich prerogatyw.

 W 1631 r. krakowski klasztor Duchaków wystąpił przeciwko mieszkańcom Trąbek o oddawanie dziesięciny snopowej. 

 Świątnicy wykazywali bezzasadność roszczeń przedstawiwszy wyciąg z kapitulnej Liber privilegiorum, duchacy wystawili 

 świadków i uzyskali w 1634 r. korzystny wyrok biskupi z prawem do odszkodowania za 3 ostatnie lata [53].

 Gdy w 1635 r. duchacy zażądali rzucenia klątwy na nieskornych do uległości trąbczan, sprawę przekazano kustoszowi [54].

 Równocześnie, co do dnia, ogół świątników pozwał w 1631 r. chłopów z Czyżowa o wydawanie dziesięciny, do której rościł 

 pretensje również prepozyt parafii św. Jakuba na Kazimierzu Jan Olchowski. W 1634 r. świątnicy z Górek domagali się

 od sądu biskupiego zakazania czyżowianom zwózki do stodół przed oddaniem powodom należnych snopów. Do inhibicji

 nie doszło, Olchowski wniósł sprawę do nuncjusza, a następnie - po chyba niekorzystnym dla siebie dekrecie z Warszawy - 

 udało mu się uwolnić od biskupiego forum sądowego [55]. Dalszego losu dziesięciny nie udało się ustalić, niemniej rzecz jest 

 interesująca : chłopi - świątnicy egzekwowali w połowie XVII w. należną im prawnie dziesięcinę takimi środkami sądowymi,

 jak przeciętny pleban czy klasztor !

 Nie znający pańszczyzny świątnicy i okoliczna szlachta nie zawsze byli dla siebie łatwymi sąsiadami.

 W Szczytnikach, gdzie nie doszło do ustalenia się kustoszowskiego folwarku, istniał także folwark szlachecki liczący

 w XV w. 2 łany. W 1552 r. świątnicy szczytniccy skarżyli się przed kapitułą na ucisk ze strony właściciela tego majątku

 Adama Niewiarowskiego, a w 6 lat później ich z kolei pozywała sąsiednia szlachta o bliżej nieokreślone iniurie [56].

 W 1606 r. kustosz Wojciech Szydłowski protestował przeciwko zajęciu przez szczytnickiego dziedzica Lubowieckiego

 30 zagonów  i przyległej łąki [57].

 Podobny spór graniczny toczył się w latach 1690 - 96 z właścicielem pobliskich Olszowic Tomaszem Ujejskim [58].

 Równolegle do konfliktu z kustoszem w końcu lat trzydziestych XVIII w., o czym niżej, zaostrzył się antagonizm kapitulnych  

 poddanych ze Świątnik i Szczytnik z dzierżawcą szczytnickiego folwarku Lubowieckich. Wieloletnim sporom o granice, lasy

 i pastwiska towarzyszyło wydzieranie siłą zbóż czy siana uznawanych za przywłaszczone przez dwór, a także zbrojne

 najścia i bójki z ludźmi folwarcznymi.

 Sumę swoich strat szlachcic oceniał w końcu sierpnia 1740 r. na 1984 złp 24 gr.

 O wszystko to, a zwłaszcza o najścia, pozwano do grodu, a po apelacji - przed trybunał lubelski,

 16 mieszkańców Świątnik i 38 ze Szczytnik [59].

 Korzystny dla chłopów, zwłaszcza przy spadku siły nabywczej pieniądza, czynsz nie wróżył wiecznej zgody między 

 świątnikami a kustoszem.

 Przedmiotem kontrowersji stało się przeliczanie średniowiecznych grzywien i wiardunków na aktualny walor monety

 obiegowej. W zawartej w 1772 r. ugodzie świątnicy mieli się zobowiązać do płacenia tytułem wszystkich czynszów

 pieniężnych łącznie 350 złp oprócz osepu i ptactwa [60]. Rzeczywista wysokość finansowych świadczeń gromad obniżyła się. 

 o ile bowiem w 1583 r. musieli sprzedać w przybliżeniu 68 korcy owsa, by zdobyć gotówkę na dawny i nowy czynsz

 (32 grzywny + 50 złp), to w 1722 r. na 350 złp starczyło 51 korcy tego zboża [61].

 W epoce chaosu monetarnego, powiększonego jeszcze w czasie wojny północnej, zapobiegliwemu kustoszowi szło nie tylko

 o pieniądze. Nowy zwierzchnik świątników Sebastian Komecki [62] skaptowawszy sobie część samorządu wiejskiego,

 uwięził następnie w swej kamienicy 5 przedstawicieli gromad i pod groźbą kijów wymusił zgodę na powiększenie danin

 o dodatkowe 46 ćwiertni krakowskich owsa i 77 kapłonów rocznie, a to tytułem uzywania przez chłopów

 resztówki folwarku i stawów rybnych pozostawionych kustoszowi w myśl ugody z 1583 r. [63].

 Komecki usiłował również narzucić nieprzywykłym do tego świątnikom inne ciężary dominalne jak roczny podatek

 od rzeźników (tzw. łojowe - 12 złp lub kamień łoju), obowiązkowe kupno śledzi na Wielki Post,

 robociznę w postaci przędzenia, robienia płótna, prace krawieckie czy rąbanie drew przez komorników. Usługi te nie były

 ani regularne ani powszechne i nie one wywoływały największe napięcia [64].

 O wiele ważniejszą dla obu stron była sprawa propinacji. Kustosz posiadał tylko wykupioną z chłopskich rąk w 1532 r. 

 karczmę w Górkach oraz browar w Szczytnikach, pozostawiony w myśl ugody z 1583 r.

 W Trąbkach i Szczytnikach stały karczmy szlacheckie opłacające kustoszowi czynsz wartości 1 grzywny każda,

 jak za Długosza [65]. Chłopi pijali tam najchętniej, względnie sami pędzili trunki, ceniąc sobie wysoko wolną propinację.

 Niezadowolony z małych obrotów Komecki "pozwolił Żydom trunki do wsiów wstawiać", za co brał 400 złp dzierżawnego 

 przyjmując na siebie rolę sekwestratora pijackich dlugów [66].

 Żydzi wynieśli się sami z kłopotliwej arendy, ale narzut propinacyjny nie ustał [67].

 Na chłopów przynoszących alkohol nakładano kary pieniężne. Poddani odwdzięczyli się kustoszowi podpaleniem jego

 browaru w Szczytnikach i karczmy w Górkach [68].

 Komecki nie zrezygnował jednak z walki o monopol propinacyjny dowożąc alkohol, nierzadko wymuszonymi podwodami,

 z Krakowa i Krzywaczki [69]. Kredytowo - egzekucyjne metody wyszynku pozostały te same.

 Eksploatacja była wszechstronna. Chłopi ze Świątnik i Szczytnik musieli oddawać świadczenia również z 8 pustek

 powstałych zapewne w wyniku zbiegostwa [70], a kustosz - według relacji poddanych - drwił "mówiąc : idźcie ze wsiów 

 wszyscy, a ja wam jeszcze na drogę dam po talaru bitym na rękę, bo ja mam pozwolenie od całej kapituły bydło, pługi

 pogubić, a całe grunta siać ; na kościelne usługi ludzi krakowskich zaciągnę i onym zapłacę" [71].

 Pobieranie i tak zawyżonych danin nie obywało się bez zatargów. Chłopi zarzucali kustoszowi powiększanie miary, a gdy 

 pewnego razu zabrakło owsa, Komecki zarekwirował parę koni, którymi osep przywieziono [72]. Do tego domagał się, aby

 mu "na każde swięto [...] podarunki dawać" ; akceptował je jeśli warte były nie mniej niż 1 talar.

 Rozpuściwszy w Górkach wieść, że ustępuje z kustodii, a następcy nie poda wykazu podwyższonych czynszów, jeżeli 

 otrzyma coś od świątników, sprawił, że chłopi tej wsi kupili dlań wołu za 9 talarów, co potem w niczym nie zmieniło ich 

 położenia [73].

 Dla rozbicia skonsolidowanych w oporze gromad kustosz odrzucał wybieralny samorząd wiejski mianując część wójtów

 i przysiężnych spośród swoich popleczników [74]. Wójtów zwolnił od wszelkich czynszów, co oczywiście musiało związać

 ich z nim, a poróżnić z ogółem sąsiadów [75].

 Pańskich interesów pilnował szczególnie nowy wójt w Górkach - Jarski, karczmarz Katerwa

 i pleniponent, niejaki Siekierski. Pierwszy zorganizował ów podstęp z darowaniem wołu, drugi - szynkował mimo spalonej

 mu karczmy, trzeci - m. in. nakładał kary za łamanie monopolu propinacyjnego.

 Nieformalna więź walczącej gromady wyrażała się w solidarności obronnych postaw i terroryzowaniu popleczników kustosza, 

 którzy skarżyli się potem przed biskupim sądem : "mnie samego do buntu przymuszali, alem się nie dał zwieść [...]

 pańskiego trunku przyjmować i przywozić nie chcą, a kiedym sam o to mówił, to mnie spalić albo powiązać obiecali [...]

 do buntów przymuszają, jako i mnie samemu opowiadają, że będziemy za szczękę wieszać [tych],

 którzy z nami nie trzymają" [76].

 Społeczna samoświadomość i zbiorowe poczucie siły grupy związanej wspólnotą losu ujawniły się także podczas próby 

 osobistej interwencji podjętej przez Komeckiego, kiedy to kobiety "wszystkie z tej wsi sfomentowali, aby odpór dały

 i do wsi nie dopuszczały", wskutek czego "gmin bab wyszło i wołały na imci : jakiś mi ty pan, lepsza nasza gromada ;

 i tak z konfuzją odjechać musiał" [77].

 Sprawy zaostrzyły się jeszcze bardziej, kiedy w 1737 r. gromady nie oddały kustoszowi podstawowych czynszów składając

 je u nowego wójta Górek Łukasza Bujasa, którego poprzednik Jarski twierdził, że pieniędzmi tymi chłopi "

 na bont praktykują" [78]. Komecki pozwał poddanych przed sąd biskupi kard. Jana Lipskiego.

 Po miesiącu, 31 I 1738 r. zapadł wyrok. W uzasadnieniu podkreślono znaczny przyrost populacji i powiększenie areału 

 chłopskiego przez karczunek. Powoławszy się na 10 prejudykatów nuncjatury i konsystorza z lat 1637 - 93, dotyczących 

 przeliczeń zobowiązań ze starej na nową monetę, ustalono płatnicze należności od świątników 4 wsi na 889 złp 19 gr,

 w miejsce 350 złp w r. 1722 [79]. Koguty i osep pozostawiono wedlug taryfy z 1583 r., kustoszowi zakazano narzucania 

 trunków i pobierania sadła, lecz przyznano mu nie tylko stawy rybne i browar szczytnicki, ale i propinację

 z prawem zbudowania karczem. Darowany Komeckiemu wół został uznany za spontaniczny prezent wdzięcznych

 za protekcję poddanych, których wezwano do poszanowania swego pana, tego zaś upomniano, by nie uciskał chłopów

 przez swoich oficjalistów. Koszta przewodu sadowego rozlożono między strony [80]. Na etapie prawnym kustosz dopiął

 swego [81]. Trudniej było to wyegzekwować.

 Wniesiony przez Komeckiego 3 tygodnie później pozew kontumacyjny przeciw świątnikom świadczy o nieustępliwości 

 rozgoryczonych gromad [82]. Wkrótce kustosz posadził do wieży 5 przedstawicieli Górek i trzymał ich kilka dni w lochu 

 zmuszając bezskutecznie, głodem i biciem, do podpisania zgody na wyznaczone przez dekret biskupi czynsze [83]. Nie ustawało również rozwożenie do domów piwa i gorzałki gorszej jakości i wyższej ceny niż gdzie indziej [84].

 Powtórzyło się deponowanie uznanego przez gromady samorządu, narzucanie swoich wójtów, zastraszanie opornych.

 Zwoławszy 4 gromady kustosz zażądał podpisów na znak uległości, grożąc nasłaniem egzekucji.

 Część mieszkańców niepewna dalszych losów nie obsiała pól - głodując potem. Komecki realizował swe groźby nasyłając 

 pachołków, którzy rekwirowali rzeczy, zabierali bydło, zmuszali do podpisów. Uciekająca przed egzekutorami ciężarna

 kobieta upadła i wkrótce poroniła.

 Równocześnie kustosz pozwawszy świątników znów przed sądy biskupie uzyskał na nich kilkakrotne orzeczenie 

 ekskomuniki, którą publikowano tak po kościołach jak przy krzyzach przydrożnych [85]. Zrozpaczeni chłopi wyprawili

 w tajemnicy trzyosobową delegację do Rzymu z góreckim wójtem, Bujasem, na czele. Zorganizowana przez kustosza pogoń dopadła posłańców aż w Loretto, skąd groźbami udało się ich zawrócić.

 Rychłą śmierć Bujasa wkrótce po powrocie przypisali chłopi truciźnie satelitów komeckiego [86].

 Świątnicy walczyli w osamotnieniu o resztki swoich przywilejów wydzieranych im przez kustosza [87].

 Ten nie wyczerpał jeszcze wszystkich środków i 27 VIII 1739 r. urządził formalną ekspedycję wysyłając do Szczytnik 13 

 (chłopi twierdzili, ze 33) zbrojnych ludzi z Franciszkiem Płazowskim [88], swoim ekonomem "tak dóbr dziedzicznych

  jako i duchownych" na czele, a to "na schwytanie i do grodu oddanie trzech buntownych pryncypałów

 Wojciecha Kleczkowskiego, Macieja Przestępy i Jana Waśniowskiego, poddanych kustoszowskich" [89].

 Nocne najście zaskoczylo "buntowników". Przed wywiezieniem powiązanych do Krakowa uczestnicy zajazdu zaczęli 

 plądrować domy. Wszczęty tumult postawił na nogi całą wieś. Mężczyźni, których miało być ok. 200, zbrojni w kosy, cepy, 

 siekiery, pałki i widły uderzyli na "księżaków" [90]. Kilkugodzinna bójka w ciemności, a w sukurs obrońcom przybyło jeszcze 

 raz tyle ludzi z okolicznych wsi, skończyła się rozproszeniem napastników i ciężkim zranieniem Płazowskiego [91].

 Łupem chłopów padło 7 strzelb, szabla, para pistoletów, 5 dukatów i 1 talar.

 W ustroju społecznym, gdzie tylko uprzywilejowanym mogło ujść bezkarnie stosowanie przemocy, chłopi musieli drogo 

 zapłacić za tego rodzaju zwycięstwo.

 Starościńska sprawiedliwość nie ingerująca w zasadzie od 1518 r. w sprawy z poddanymi, ani nie egzekwująca od r. 1552 

 wyroków sądów kościelnych, wkraczała przecież w całym majestacie prawa między "rebelią podnoszących" poddanych

 i to jeszcze splamionych szlachecką krwią [92].

 W 2 tygodnie po nocnych zajściach urodzony Stępczyński wniósł do grodu krakowskiego protestację w imieniu półżywego 

 Płazowskiego, obiecując dostarczyć obdukcję i listę winnych. O rebelię przeciwko zwierzchności dominialnej, naruszenie 

 pokoju i bezpieczeństwa publicznego pozwano 20 IX imiennie, oprócz 3 niedoszłych aresztantów,

 jeszcze 20 innych świątników ze wszystkich 4 wsi kustosza [93].

 Spośród paru setek, czy nawet kilkudziesięciu, jeśli delator przesadził, uczestników bójki, wyłowiono po kilku z każdej 

 gromady i to tylko świątniczej, choć trudno przypuścić, by mieszkańcy Górek odległych o 20 km od miejsca zajść,

 a nie chłopi z najbliższych wiosek, przybyli nocą na odsiecz. Chodziło tu więc bardziej o spacyfikowanie poddanych kustosza 

 niż o ukaranie najbardziej czynnych uczestników bójki.

 Na wydanym w postępowaniu komtumacyjnym orzeczeniu infamii i nakazie aresztowania pozwanych urywają się ślady

 sprawy w aktach grodzkich [94]. Tekst późniejszej supliki rzymskiej zawiera dość lapidarny opis opresji doznanych

 przez świątników w trakcie egzekucji wyroków grodzkich [95].

 Wymowne, w porównaniu z czasami kustosza Brodzińskiego, milczenie kapituły charakteryzuje epokę. Ogólny wzrost 

 wyzysku chłopa, zejście z widowni dziejowej obozu reformacji z jego często konstruktywną krytyką nadużyć w Kościele, 

 legalistyczna mentalność - pozwalały kapitule na bierną obserwację zmagań Komeckiego z poddanymi.

 Broniący się świątnicy nie rezygnowali z dalszego szukania oktrojowanej sprawiedliwości. Wnieśli apelację od wyroku sądu 

 biskupiego do Trybunału Nuncjatury w Warszawie, lecz uzyskali tam 17 II 1740 r. orzeczenie zatwierdzające właściwie

 w całości dekret kard. Lipskiego. Wyznaczona komisja miała zweryfikować sumę oddanych już kustoszowi czynszów [96]. 

 W 2 lata później ten ostatni pozwał znów swoich poddanych przed warszawski trybunał. Oskarżył ich o niepłacenie czynszu, 

 powiększanie ról karczunkami, herezję, domagał się orzeczenia najwyższych stopni cenzur kościelnych

 (po nie skutkującej dotąd agrawacji i reagrawacji tychże - żądał superreagrawacji) i odwołania do ramienia świeckiego.

 Skończyło się na potwierdzeniu, 26 IV 1743 r., istniejących dekretów i nakazie zapłacenia zaległości pod groźbą więzienia.

 Instancja I miała dokonać przeliczeń i repartycji obciążeń pomiędzy wioski.

 Świątnicy zaapelowali do papieża [97].

 Ciemiężeni postanowili raz jeszcze szukać sprawiedliwości w Rzymie. W daleką i kosztowną podróż udał się, obok

 nie znanego bliżej Jana Ćwiklińskiego, Wojciech Kleczkowski, jeden z 3 "fomentatorów" poszukiwanych przez ludzi

 kustosza w sierpniu 1739 r.

 Po paru tygodniach bezskutecznego kołatania się o audiencję u papieża, delegaci złożyli w którejś z dykasterii w imieniu  

 gromad swoje skargi przeciw Komeckiemu, zaklinając papieża na rany Chrystusa, by pomógł uciśnionemu ludowi 4 wsi,

 który inaczej ulegnie rozproszeniu [98].

 Nieśmiertelny chłopski mit o najwyższej władzy, takiej czy innej, życzliwej dla poddanych, lecz niepoinformowanej, miał się  

 zderzyć po raz kolejny ze sztywnością stuktur społecznych i mechanizmów rządzenia.

 Rzymski dekret przeliczający fiskalne powinności wobec kustosza na aktualna monetę nie zadowolił świątników.

 Po wieloletnim bowiem oporze chłopskim kapituła polecała pełnomocnikom kustosza (był nim następny Komecki, Michał 

 Maurycy, bratanek poprzedniego) jeszcze 3 II 1766 r. zakończyć sprawę, motywując to dbałością o zbawienie obciążonych 

 kościelnymi  cenzurami wieśniaków [99].

 Ta dla nas przerażająco obłudna troska o dusze poddanych, nie była zapewne taka w oczach samych kanoników, sytych 

 beneficjantów na kapitulnych synekurach.

 Szlacheccy synowie obierając stan duchowny wnosili weń cały bagaż poglądów społecznych swojej klasy, a doktrynalna 

 aprobata podziałów stanowych i ustrój gospodarczy majątków kościelnych, oparty jak wszędzie na pracy poddanych

   sprzyjały podtrzymywaniu mentalności posiadaczy ziemskich łącznie z ich wizją chłopskiej powinności [100].

 Sprawa wysokości czynszów świątników, wędrująca latami przez wszystkie instancje judykatury kościelnej, nie była,

 jak wiadomo jedynym przedmiotem kontrowersji. Zachowane „Akta sądowe kustosza katedry krakowskiej 1755 – 1764” 

 świadczą o wszechstronnym kontrolowaniu przez kustosza wybieralności wójtów, co tak obniżyło ich prestiż, 

 że np. w 1764 r. prałat skazał upatrzonego kandydata, który opierał się przyjęciu tej godności, na 50 plag [101].

 Kustosz nie rezygnował także z egzekwowania „smutnej pamięci” monopolu propinacyjnego. Na świątników zaniedbujących 

 tygodniowe służby w katedrze spadały plagi i grzywny [102].

 Samowola dominialna kustoszów i chłopska samoobrona świątników skończyła się w 1772 r., gdy austriacki kordon oddzielił 

 ich od Krakowa. Pracowali jednak nadal na Wawelu. W 1775 r. kustosz Ossowski narzekał na opodatkowanie (120 złp)

 posług katedralnych świątników [103]. Władze zaborcze zaczęły przejmować kontrolę nad majątkami i dochodami Kościoła. 

 Akcję firmowała wiedeńska monarchini jako „suprema advocata ecclesiarum” [104]. W zamknięty układ stosunków

 pan – poddany wkraczała trzecia siła – państwo. Kończyła się epoka.

 Po przejściu wsi świątnicznych na skarb zaborczego państwa ich mieszkańcy nadal pełnili służbę w katedrze, pilnowali jej

 jak dawniej we dnie i w nocy czuwając w służbowej izdebce pod wieżą. Nie była to już feudalna powinność, lecz praca

 za wynagrodzeniem, chociaż oparta na tradycji czy przywiązaniu. Datki od oprowadzanych po kościele gości uzupełniały 

 cotygodniową pensję świątników wypłacaną przez kapitułę, która sprawiała im także „płaszcze do służby” [105].

 Strojem świątników była długa, granatowa suknia z pelerynką obszyta karmazynową lamówką [106]. Barwa ta mogła 

 pochodzić od błękitnego pola kapitulnej tarczy herbowej lub od fałdzistych, granatowych kapot noszonych w Świątnikach 

 Górnych czy – jeszcze zwyczajniej – z praktycznych powodów.

 Warto zwrócić uwagę na pełnioną przez świątników rolę przewodników po katedrze. Potęgujący się w dobie romantyzmu

 i utraconej niepodległości kult pamiątek narodowych ściągał na Wawel coraz więcej przybyszów.

 Wysłuchiwali oni od oprowadzających zarówno informacji jak i nie zawsze najsubtelniejszych anegdot, jak np. o obżarstwie 

 kamrata, „że śniadał ćwiartką cielęciny, a na obiad zjadał wołu” [107].

 Najemny charakter pracy i wymagające przepustek, zagraniczne zamieszkanie świątników, sprzyjały stabilizacji składu 

 obsługi katedry pozbawionej dawnych splendorów w wyniku zmian politycznych. W 1777 r. kustosz stwierdzał, że świątnicy 

 jako „cesarzowi poddani tylko za szczególną łaską Guberniom Lwowskiego są pozwoleni do tygodniowych na przemian

 po osób cztery usług kościelnych dla katedry krakowskiej” [108]. Trudno przypuścić, by władze austriackie godziły się

 na swobodny ruch graniczny wszystkich mieszkańców 4 wsi świątniczych. W tych więc ograniczeniach należy zapewne 

 szukać wyjaśnienia faktu przetrwania w XIX w. tradycji służby na Wawelu w jednej tylko wiosce, tj. w Świątnikach Górnych, 

 dawnych Górkach [109]. Aż do ostatniej wojny obsługa katedry rekrutowała się spośród mieszkańców tej rzemieślniczej

 osady, znanej szeroko od XVIII w. z wyrobów metalowych (zbroje, zamki, łóżka, a szczególnie kłódki) [110].

 Świątniczanie dumnie strzegli tej tradycji. W okresie międzywojennym ze względu na nawał pracy zaangażowano w katedrze 

 pomocniczą grupę tzw. Ministrantów nie pochodzących z tej miejscowości ; nosili oni odmienny, prostrzy strój i nie byli 

 aspirantami na świątników. W czasie okupacji, przy zaplombowanej przez Niemców katedrze, w której tylko raz w tygodniu 

 odprawiała się msza przy drzwiach zamkniętych, pozostał tylko jeden z świątnickich kościelnych, Wojciech Walas [111].

 Niezwykle interesujący byłby problem ewentualnego przetrwania niektórych elementów świadomości zbiorowej w postawach 

 czy pamięci mieszkańców omawianych wiosek. Pełna odpowiedź na postawioną kwestię wymagałaby odrębnych badań 

 psychospołecznych i socjologicznych. Istniejąca monografia jednej z tych osad rzuca tu pewne światło.

 Autor stwierdził wyraźny wpływ tradycji swobody od zależności poddańczych na samoświadomość grupową [112].

 Wprawdzie poczucie wyższości u mieszkańców Świątnik Górnych wywodziło się również z odmiennego od chłopskiej okolicy 

 statusu społeczno - kulturowego, niemniej wpływ świątniczej przeszłości, wcześniejszej niż „obywatele i magistrzy ślusarze 

 wsi Górek” [113] – jest niewątpliwy. Trwająca do dziś cześć dla królowej Jadwigi harmonizuje z zanotowana przez Kolberga 

 legendą o tym, jak znużona podróżą z Węgier Andegawenka, zobaczywszy pierwszy raz Kraków z wysoko położonych

 Górek, uwolniła witającą ją ludność od ciężarów publicznych nadając jej status i przywileje świątników [114]. Stosunkowo

 dobra znajomość faktów z dziejów Polski, zwłaszcza dotyczących Krakowa i katedry, przez starsze pokolenie mieszkańców 

 Świątnik Górnych [115] również znajduje uzasadnienie w przeszłości.

 W Szczytnikach przetrwał bardzo żywy kult św. Stanisława w jego dość archaiczno - utylitarnej postaci.

 Biskup patronuje urodzajom, a mieszkańcy wioski zamawiają w maju uroczysta mszę w parafialnym Brzezin [116].

 Świątnicy ze swoimi starymi swobodami, swoim statusem czynszowych chłopów z dorobkiem specjalnym, niefolwarcznym

 i nie nadającym się do zawyżania, stanowili wśród mieszkańców wsi grupę uprzywilejowaną. Odbieranie im uprawnień

 i powiększanie ciężarów następowało z opóźnieniem w stosunku do procesu ogólnych zmian ekonomiczno - społecznych. 

 Pogarszanie się gospodarczo – prawnej sytuacji chłopa nie ominęło jednak i służebników katedry.

 Ich samoobrona była repliką na rosnący ucisk, lecz siła oporu nie wynikała jedynie z rozmiarów uciemiężenia.

 Brak arytmetycznej proporcji między obu tymi czynnikami łatwo wykazałoby studium porównawcze. Chłop pańszczyźniany

 ze swoją zniewoloną świadomością, dla którego dwór był pierwszą i ostatnią instancją odwoławczą, miewał często więcej 

 powodów do czynnego sprzeciwu niż społecznie wyżej od poddanych aspirujący świątnicy. Wszak spośród milionów 

 uciskanych najgłośniej krzyczeli ci, którzy potrafili i mieli dokąd wnosić swe supliki.

 Dlatego krzywdy chłopów z królewszczyzn i dóbr kościelnych zostały najlepiej udokumentowane.

 Jakkolwiek zarówno w trybunałach kościelnych jak i w referendarii koronnej zasiadała podobna pańska sprawiedliwość,

 to przecież chłop miał tam szansę co najmniej grania na zwłokę, a niekiedy i rzeczywistego temperowania zachłanności 

 arbitralnego zwierzchnika.

 Brutalny przymus stosowany wobec odmawiającego powinności chłopa był podobny w dobrach prywatnych, królewskich

 czy kościelnych, zwłaszcza w XVIII w. Los poddanych zależał nie tyle od tego kto nimi rządził, ile od formy władzy

 dominialnej : dzierżawca czy zarząd własny, latyfundium czy pojedyncza posiadłość,

 wieś pańszczyźniana czy czynszowa [117].

 Brak folwarku, nieobecność kustosza, oczynszowanie – stawiały świątników w korzystnej sytuacji.

 Dochodziła do tego praca w katedrze stwarzająca idealne warunki dla narad przedstawicieli 4 gromad, dla obserwacji z bliska 

 dostojników kapitulnych, co zmniejszało lękliwy chłopski respekt wobec kleru, zaś rutyniarskie ocieranie się koło ołtarza

 mogło mieć związek z późniejszym nierespektowaniem duchownych kar kościelnych [118].

 Nadużywanie tych ostatnich stanowi ilustrację stopnia uwikłania Kościoła w Polsce w ustrój społeczny.

 Preponderencja warstwy szlacheckiej w państwie znalazła swój odpowiednik w Kościele. Kastowa etyka społeczna szlachty 

 obsiadającej prawie wszystkie godności kościelne zdominowała społeczne zasady ewangeliczne redukując je do taniej 

 filantropii [119].

 Pozbawieni pomocy państwowego ramienia świeckiego beneficjanci, żyjący z chłopa jak wszyscy posesjonaci, zdani byli

 na samodzielne egzekwowanie swych dochodów. Posiadanie poddanych implikowało stosowanie aparatu przymusu.

 Sądy duchowne sięgały wobec opornych chłopów nawet po tępy od nadużywania oręż ekskomuniki.

 Na tle powszechnej praktyki jedynie jaskrawe przejawy stosowania przymusu fizycznego budziły jakiś odruch dezaprobaty 

 władz kościelnych wobec tego czy innego beneficjanta.

 Permanentna krzywda społeczna usypiała sumienia właścicieli, świeckich i duchownych, a chłopa wpędzała w stan apatii, 

 pogodzenia się, bierności. Albo przeciwnie – budziła sprzeciw. Świątnicy stosowali wiele jego form : zanosili skargi

 do kapituły, odmawiali pracy w katedrze czy na organizowanym folwarku, wstępowali na drogę sądową, wykorzystywali 

 możliwości dotarcia z supliką do dworu króla, apelowali do wyższych instancji kościelnych, zaprzestawali na czas trwania 

 sporu uiszczania czynszów, opierali się egzekucjom czynnie i biernie, walczyli z ukrycia (podpalenia) i wprost.

 Uderza sprawność organizacyjna gromad jako grupy celowej, świadomej roli zbiorowych wystąpień. Zarówno przekonanie

 o zakresie powinności, poczucie suwerenności prawnej, jak i przeświadczenie o prawomocności zbiorowych decyzji 

 podporządkowywały jednostkę wartościom uznanym za wspólne dobro. Wyrażało się to i w terroryzowaniu chwiejnych, 

 przyjmowaniu obciążeń kosztami walki prawnej, w autorytecie uznanego samorządu [120]. Solidarność cementująca

 gromady stanowiła siłę, ale była to jeszcze ciągle siła słabszego.

 

 Ważniejsze  przypisy :

 

 Wikipedia :

 Jan  Kracik (ur.11.11.1941 r.), ksiądz rzymsko - katolicki, historyk, wykładowca Papieskiej Akademii Teologicznej.

 Pochodzi z rodziny chłopskiej ze Spytkowic k. Rabki. W 1965 r. wyświęcony został na kapłana przez ks. kardynała Karola 

 Wojtyłę.

 Znany i uznany historyk, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, doktor habilitowany, profesor nauk 

 humanistycznych, wykładowca w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego"

 i miesięcznika literackiego "Znak". Autor ok. 450 publikacji, w tym kilkunastu książek.

 

 [2] Vita maior św. Stanisława zawiera wzmiankę o 2 starych świątnikach nocujących w pilnowanej katedrze.

 [3] Szczytniki, wieś w parafii Brzezie, 11 km na wsch. od Wieliczki. Książę polecił swoim ludziom,

      a byli to cieśle wyrabiający drewniane szczyty, wyprowadzić się w ciągu kilku miesięcy.

      W razie oporu kapituła została upoważniona do wyrzucenia ich siłą i do zburzenia domów.

 [13] Pilnowania potrzebował szczególnie skarbiec oraz wystawiane na różnych ołtarzach cenne relikwiarze.

 [15] Materialna odpowiedzialność dotyczyła i takich drobiazgów, jak np. w 1607 r. urwany przez dzwonienie sznur,

       który świątnicy musieli odkupić.

       W 1750 r. zapłacili oni aż 500 złp. odszkodowania za zawinione (caustate) przez nich straty. Koło 1761 r. 

       kapituła przypominała gromadom, że odpowiadają zbiorowo za ponoszone przez katedrę szkody.

 [19] Kapituła stwierdzała jeszcze 20 I 1741 r., że postanowienie z 1739 r. nie jest realizowane (propter retinentiam  

        sanctuariorum) i poleciła jego wykonanie kustoszowi.

        Zawarte w suplice rzymskiej z ok. 1740 r. (zob. przyp. 98) skargi świątników na przepędzenie wystawionych

        przez gromady kandydatów, a przyjmowanie do posług kościelnych ludzi o podejrzanej uczciwości,

        za których wioski muszą odpowiadać - sugerują próby wprowadzenia dekretu. W 1756 i 1761 r. świątnicy nadal 

        pracowali po tygodniu i należy wątpić, by kiedykolwiek na dłużej miało być inaczej.

 [20] Disordiae servitorium katedralnych świątników ganił w 1645 r. bp Piotr Gembicki.

 [23] Pierwsza wzmianka o wprowadzeniu tych strojów pochodzi dopiero z 1761 r.

 [25] Nadto w Szczytnikach na 2 łanach, zapewne sołtysich, siedział szlachcic ; w Trąbkach 6 łanów, karczma i zagroda  

       należały do biskupa krakowskiego.

 [26] Do tego dołożono w 1489 r. po 1 gr od dzwonienia w aniwersarze. W czasach Długosza świątnicy nie pobierali już z żup

       wielickich i bocheńskich nadanych im przez królów dotacji w postaci słoniny, prosa, grochu i soli.

 [29] Owe "agri praediales" należy tu zapewne uznać nie za folwarczne gospodarstwo, lecz za nie wliczane do chłopskich   

       grunty osadzane przez kustosza.

       Przemawia za tym zarówno nierzadka wówczas praktyka, jak i analogia z sąsiednich Świątnik :

      "non est in villa [...] aliquod praedium [...] posset tamen praedium sanctuario aliquo deposito ordinarii".

 [31] Jan Szebieński, h. Biberstein (zm.1499), od 1472 kanonik, a od 1482 kustosz w kapitule krakowskiej, 1472 - 88

        kanclerz bpa Jana Rzeszowskiego, 1492 - 98 wikariusz in spiritualibus generalny kard. Fryderyka Jagiellończyka,

        posiadacz licznych beneficjów.

 [33] Marcin Izdbieński, h. Poraj (1520 - 94), dr obojga praw, 1546 kanonik gnieźnieński, 1559 - krakowski, w 1563 - 71 zostaje

       kustoszem oraz w 1565 - 77 oficjałem i wikariuszem in spiritualibus generalnym bpów Filipa Padniewskiego i Franciszka

       Krasińskiego ; czynny przeciwnik reformacji.

 [35] Wojciech Brodziński (lub Brudzyński), h. Prawdzic (zm.1594), syn dworzanina króla Aleksandra i Zygmunta Starego,

       przebywał na dworze cesarskim, później walczył w Inflantach ; po zamianie kariery wojskowej na duchowną przyjęty

       do kapituły krakowskiej (1566) już jako kanonik sandomierski, ale jeszcze bez wyższych święceń,

       w 1571 - 94 zostaje kustoszem.

 [36] Kustosz rzeczywiście reprezentował świątników przed sądami tak w sprawach cywilnych jak karnych.

        Ta wynikła ze stosunku poddaństwa "opieka" wyrażała się najczęściej w formie obrony granic gruntowych

        i wykonywaniu sądownictwa patrymonialnego.

 [39] Należące do kapituły wsie stanowiły albo uposażenie poszczególnych prałatów i kanoników (prebendy),

       albo (prestymonialne) wydzierżawiane były przez członków kapituły według starszeństwa za czynsz,

       który stanowił podstawę wspólnych wpływów dzielonych potem między kanoników.

 [57] Po śmierci ostatniego właściciela, Pawła Libiszewskiego w 1893 r., dworskie grunty rozkupili szczytniccy chłopi płacąc

       drogo - po 300 fl. za mórg. Zob. Arch. parafii Brzezie, Liber memorabilium, r. 1894.

 [62] Sebastian Komecki, h. Ślepowron (zm. 1755), kanonik włocławski i gnieźnieński, 1720 - 55 kustosz krakowski,

       1722 - 23 pleban Kościelca k. Chrzanowa

 [66] "Kazał ludziom na kredyt dawać a potem do nich surowe egzekucje zsyłał, gdzie ludzi bito [...]

       i egzekucje żywić musiano"

       Podobny los spotkał krawca Andrzeja Bułata, który po 6 latach prawie darmowych posług odmówił pracy w domu  

       Komeckiego.

       Ten wysłał 2 swoich ludzi i 5 pachołków zamkowych, którzy wymłócili i sprzedali zboże opornego, zabrali naprawioną 

       przez krawca garderobę, a jego samego związanego przywieźli do Krakowa, gdzie go bito.

 [67] Karczmarz kustosza, Niegowicki, pozywał 8 I 1738 r. chłopów ze Szczytnik, Świątnik i Trąbek o zapłacenie

       wypitego trunku.

 [76] Wójt Jarski i niejaki Sowiński ze Szczytnik.

 [88] Szlachcic, były towarzysz spod znaku pancernego kasztelana sandomierskiego, Myszkowskiego.

 [89] Kleczkowski i Przestępa ze Szczytnik, Waśniowski z Trąbek. Dwaj ostatni kilkakrotnie występowali wśród   

        przedstawicieli gromad podczas procesu 1737/38.

 [90] "Wołając na nich tymi słowy : Księżacy, a godzi się to wam naszych ludzi łapać ? Bij, zabij, takich, owakich synów".

       Zob. Rel 163 B, s. 3174

 [91] Rozciągniętego na ziemi i bitego cepami "jak snopki" uratowały pozory śmierci i wołanie jednego z chłopów :

        "już zdechł, nie młóć tego trupa, bo to grzech trupa młócić". Zob. Castr. Crac. 996, s. 546

 

 

 

powrót do strony głównej